with us you will train a horse of your dreams

* * *

z nami wyszkolisz konia swoich marzeń

SZKOLENIA AKADEMII JEŹDZIECKIEJ JNBT - JNBT HORSEMANSHIP ACADEMY COURSES

Natural Horsemanship

Nieważna jest metoda, narzędzia czy technika – najważniejsze jest podejście.

Podobno chaos w myślach następuje przed chwilą olśnienia. Jeśli tak, to jestem blisko, bo im więcej wiedzy na temat naturalnych metod w jeździectwie staram się pochłonąć, tym większe wątpliwości w mojej głowie. Wątpliwości nie dotyczą kwestii czy w ogóle stosować „natural horsemanship”, ale tego, którą drogą iść.

Monty Roberts – dzięki wydawnictwu Media Rodzina – pozostanie dla mnie, jak i dla wielu innych miłośników „zaklinania koni” w Polsce, pierwszym nauczycielem. Zaskarbiło mu to niekwestionowaną sympatię i wdzięczność. Jego największą zasługą na zawsze pozostanie fakt, że jako pierwszy pokazał szerokiej publiczności, że „można inaczej”. O metodzie „Join Up®” (Połączenia), słyszał praktycznie każdy koniarz, więc nie będę jej ani Monty’ego’opisywać. Dość przypomnieć, iż jest ona wynikiem jego długoletnich obserwacji zachowań dzikich mustangów i jak wszystkie podejścia naturalne, opiera się na dogłębnej znajomości końskiej psychologii. Z resztą potwierdzona wizyta Monty’ego w Polsce da szansę poznania bliżej jego metod.
O Pacie Parellim i jego szkole pisałam we wcześniejszych numerach Konia Polskiego, wypowiadali się też inni jego zwolennicy i przeciwnicy. Warto jedynie przypomnieć, iż wyrosła ona m.in. na bazie doświadczeń Pata zdobytych u braci Toma i Billa Dorrance oraz Buck’a Brannaman’a. Przedstawię zatem w skrócie sylwetki kolejnych znanych w świecie myślicieli i trenerów szkół naturalnych.

Przodkami Gawani Pony Boy’a byli Indianie z plemienia Czerokezów. Jest on twórcą metody „Relationship Training” (trening oparty na związku), której korzenie tkwią w filozofii hunkapi Indian Lakota („jestem związany / spokrewniony ze wszystkim”). Kładzie ona nacisk na związek pomiędzy koniem i jeźdźcem: związek oparty na zaufaniu, harmonii i szacunku.

Indianie zawsze pracowali z naturą konia i nigdy nie próbowali zmuszać go do dopasowania się do ludzkich standardów. Stąd „Relationship Training” to w skrócie dwa aspekty:

  1. większe skupienie na związku między koniem i jeźdźcem, niż na rezultatach do jakich dąży jeździec i
  2. uczenie konia w ramach związku jaki jest zrozumiały dla koni, a nie jaki jest zrozumiały dla ludzi. Według Pony’ego, jeźdźcy zbyt często oczekują, że konie będą myśleć tak jak oni – czyli po ludzku. Oczekują, że zwierzęta będą wykonywać polecenia w sposób praktycznie doskonały, rozumiejąc wszystko o co są proszone i odpowiadając natychmiast i bez wahania. A przecież koń jest koniem i jego natura jest naturą konia, nie człowieka.


Na początek Pony proponuje, aby przede wszystkim spędzić chociaż jeden dzień (minimum 12 godzin) ze swoim koniem. I bynajmniej nie ma na myśli dnia w siodle. Jest to powrót do starej indiańskiej tradycji, kiedy jeździec szedł przez 3-4 dni tylko w towarzystwie swojego wierzchowca. Pozwala to poznać partnera jeszcze przed rozpoczęciem budowania związku: odnaleźć to co wspólne, zobaczyć jaki jest punkt wyjścia. Tylko pasywna obserwacja daje szansę na ustalenie właściwego punktu odniesienia.

Także Pony uznaje, że w końskim stadzie istnieje koncepcja przywódcy „alfa” – Intancan, oraz podążającego za nim naśladowcy – Waunca. Jeśli jeździec nie jest przywódcą w stadzie, jakie stanowią on i koń, wówczas to koń zostaje przywódcą. Końska natura każe też ciągle sprawdzać przywódcę, czy nadal jest wystarczająco dobry, aby nim pozostać. Jak twierdzi Pony, dziewięćdziesiąt pięć procent behawioralnych problemów koni wynika z porażki jeźdźca w ustanowieniu siebie jako jednostki władczej. W wyniku tych problemów konie mogą rzucać łbami, kopać, kąsać, odsadzać się i wykazywać wiele innych negatywnych dla nas zachowań. Natomiast konie „uparte”, to konie, które uważają, że status jeźdźca jest niewystarczający, aby mógł on wymagać czegokolwiek i dlatego odmawiają wykonywania poleceń. Pony – podobnie jak Pat Parelli – radzi, aby stosować wygodę kiedy koń reaguje w sposób pozytywny, oraz niewygodę w przypadku reakcji niepożądanych.

Używa haltera (sznurkowego kantara) do nauczenia konia jak poddawać się odczuwanemu naciskowi, ale do jazdy rekomenduje zwykłe wędzidło oliwkowe, jako to, którym możemy wykonać najmniej błędów. Podkreśla przy tym, że najostrzejsze nawet wędzidło nie zrobi koniowi krzywdy, jeśli będzie odpowiednio używane. Ostatecznie to tylko narzędzie – połóż je na ziemi, a samo przecież niczego nie zrobi.

Jednym z ważniejszych elementów metody „Relationship Training” jest jazda na oklep. Tylko ona uczy zachowania równowagi i podążania wraz z koniem, co w efekcie pozwala się rozluźnić i przekłada na jazdę w siodle. Jednak Pony odradza wszelkiego rodzaju podkładki do takiej jazdy – są niebezpieczne, gdyż łatwo się ześlizgują. Jednocześnie przypomina, że umiejętność spadania z konia była kiedyś nauczana znacznie częściej niż dzisiaj, kiedy królującą zasadą wydaje się być „utrzymaj się za wszelką cenę”. A przecież spadanie nie stanowi problemu, jeśli się wie jak to robić.

Jak inni trenerzy metod naturalnych, także Pony podkreśla, że jeśli nie potrafisz czegoś zrobić z ziemi, to tym bardziej nie osiągniesz tego z siodła. I zawsze poleca zadać sobie pytanie – czy to co robię, ma sens dla konia (a nie dla mnie, trenera czy względem właśnie przeczytanego podręcznika)? Warto dodać, że głęboka wiedza Gawani Pony Boy’a na temat zachowań dzikich mustangów została wykorzystana przez twórców animowanego filmu „Spirit – Stallion of the Cimarron” (u nas: „Mustang z Doliny”).

Zarówno u Pony’ego, jak i u Pata, ustanowienie dominacji „alfa” jest niezbędne w związkach z końmi. Jednak coraz szersze grono zwolenników zyskuje inna koncepcja. Mark Rashid ze stanu Colorado w USA opracował ideę „passive leadership” (pasywne przywództwo).

Zaobserwował on, że w stadzie istnieją dwa rodzaje przywódców: obok koni „alfa” przewodzących mu i rządzących poprzez dominację, są też konie, które zostają dobrowolnie wybrane przez innych na przywódców: przewodzą one przez swój przykład. Konie te odznaczają się brakiem agresji i stałością w codziennych zachowaniach. Starają się żyć w zgodzie ze wszystkimi w stadzie. Nie walczą o pozycję przywódcy i nie stoją w hierarchii wyżej od „alfa” (słowo „pasywne” odnosi się tu do sposobu w jaki te konie zostają na przywódców wybrane). A jednak inne konie same chętnie do nich lgną i naśladują w zachowaniach. Jednocześnie większość koni w rzeczywistości unika kontaktów z „alfa”, które z natury są agresywne i nieprzewidywalne w swoich zachowaniach, gdyż ciągle poszukują potwierdzenia swojego przywództwa. Konie zostały przez naturę zaprogramowane do oszczędzania energii na czas, kiedy im będzie niezbędna do przetrwania – np. do ucieczki w przypadku ataku drapieżcy. Pozostawanie blisko „alfa” oznacza bycie wystawionym na ciągłe „przepychanki” i polecenia (przesuń się, odejdź itd.) oraz nagłe ataki ze strony „alfa” w przypadku błędnej lub zbyt wolnej reakcji. Natomiast trzymanie się blisko pasywnego przywódcy pozwala na spokojne i miłe życie, jednocześnie pomaga też zapewnić własne przeżycie dzięki naśladowaniu jego zachowań. Pasywni przywódcy „zapracowali” sobie na ten tytuł poprzez wykazanie, że można na nich zawsze polegać.

Mark spojrzał zatem na tę kwestię z perspektywy konia i zadał sobie pytanie: czy może być mowa o partnerstwie pomiędzy „alfa” i podporządkowanym mu koniem? Czy koń wykonuje polecenia „alfa” dlatego, że sam chce, czy też dlatego, że nie ma innego wyjścia? Jednocześnie uznał, że on sam wolałby, aby jego koń widział w nim partnera, a nie dyktatora. Dlatego też rozpowszechnia filozofię partnerstwa w zamian dominacji, pomocy w zamian korygowania oraz zaufania w zamian za strach.

Mark wierzy, że czasami należy zostawić koniowi szansę na „wypowiedzenie jego opinii” i podjęcie decyzji – jest to bardzo bliskie Monty’emu, który z kolei mówi „daj koniowi szansę na popełnienie błędu, aby mógł odnieść sukces”. Co więcej, jeśli opinia czy decyzja ta jest słuszna, posłuchaj jej. Jeśli jest błędna, musisz być przygotowany, aby pokazać koniowi dlaczego jest błędna i pokazać co ty możesz zrobić, aby pomóc mu znaleźć prawidłowe wyjście. W ten sposób unikniesz walki z koniem, a jednocześnie pokażesz, że można liczyć na twoje bycie fair w każdej sytuacji. A to najlepsza droga na zdobycie zaufania.

Mark uważa, że nie ma nieposłusznych koni. One po prostu wykonują to, czego ich nieświadomie nauczyliśmy. Zatem jeśli szukasz rozwiązania, rozglądnij się za przyczyną – gdy ją znajdziesz, znajdziesz i rozwiązanie.

Mark, jak wszyscy przedstawiciele szkół naturalnych, wskazuje jak ważne jest wsłuchanie się w reakcje konia – tak, aby nagradzać najmniejszą nawet próbę wykonania polecenia. Zbyt często w jego opinii, jeźdźcy tak bardzo skupiają się na prawidłowym użyciu pomocy i poznanych technik, że przegapiają moment, w którym koń mówi, że jest gotów wykonać polecenie. A oznaką gotowości może być wszystko – od wykonania pasażu po … ruch uchem. Sam też jest zwolennikiem filozofii „mniej znaczy więcej” – co w rzeczywistości sprowadza się do szybszych reakcji nagradzających tj. szybszego zwalniania nacisku i lepszego wyczucia chwili pozytywnej reakcji ze strony konia. Jest to porównywalne z „rękoma, które zamykają się bardzo powoli, ale otwierają bardzo szybko” w szkole Pata. Jeśli pomimo pozytywnej reakcji wierzchowca nie zwolnisz nacisku (np. nie poluźnisz wodzy), to podważysz zbudowane zaufanie. Jednocześnie jednak, Mark nigdy nie poleca używania presji w formie agresji jak np. u Pata w postaci czterech faz. W zamian zawsze okazuj, że jesteś gotów pomóc koniowi w wybraniu słusznej decyzji. Jednak nie narzucaj swojej pomocy. Bądź zawsze gotów i pomóż, ale dopiero wtedy, gdy się do ciebie o to zwróci. Tak zachowują się pasywni liderzy.

W odróżnieniu do innych naturalnych szkół, Mark uważa, że konie nigdy nie uznają nas za członków ich stada, bez względu na nasze zachowanie. Natomiast bardzo usilnie starają się dopasować do naszego „stada” – są bowiem skazane na ludzką obecność wielokrotnie przewyższającą ich własną. Zatem mają tylko dwa wyjścia – albo zginąć albo dopasować się do drapieżców i dzięki temu przeżyć. W tym celu konie stale poszukują sposobu zrozumienia kim jesteśmy i co zamierzamy, aby móc się skutecznie dopasować. Mark porównuje tę sytuację do naszego zachowania gdy wyjeżdżamy za granicę.

Mark nie odmawia racji innym szkołom; jeśli właśnie tego chcesz, to zostań „alfa” dla swojego konia. Nie ma w tym nic złego – na pewno osiągniesz wspaniałe rezultaty w jeździectwie. Ale jeśli szukasz prawdziwego partnerstwa, relacji typu „zróbmy to razem”, sytuacji, w której koń sam chce wykonać polecenia dla ciebie a nie z powodu braku innego wyjścia, to koncepcja zostania „alfa” nie pomoże tego osiągnąć. Myślę, że najbliższy podejściu Marka jest Monty – wykorzystuje element odpędzenia od siebie charakterystyczny dla koni „alfa”, nie stosując jednak nigdy żadnej formy agresji. I dlatego konie zawsze do niego wracają (jak np. Shy Boy).

Także szkoła Silversand Natural Horsemanship (SNH) z Australii, opierająca się na dorobku Philipa Nye (na rynku polskim będzie dostępna ich kaseta szkoleniowa), unika stosowania siły i skupia się na indywidualnym podejściu do każdego jeźdźca i konia. Uznaje bowiem, że nie każdy chce egzekwować swoje polecenia na zasadach dominacji, jak „alfa”. Czekam więc na lipcowe kursy pod Warszawą, które poprowadzą trenerzy Irena i Steve Halfpenny, aby samej doświadczyć jak metoda budowania związku partnerskiego przekłada się na osiągnięcia jeździeckie.

W końcu, jak mówi Mark Rashid, w obcowaniu z końmi nie ma znaczenia ani metoda, ani narzędzia ani też technika jaką stosujecie – najważniejsze jest podejście.

Tekst: Aldona Kozłowska,

grudzień 2003r.

Korzystanie z tej witryny oznacza zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Zmiany warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do plików cookies można dokonać w każdej chwili w ustawieniach przeglądarki. Więcej informacji na temat cookies.