Tak, czyli jak? Ano INACZEJ! O tym, że konie różnią się od ludzi pod względem behawioralnym napisano już dużo. O tym, że ich psychika jest radykalnie odmienna od naszej- też , ale ciągle mało o tym, że ich fizyczność również , w wielu aspektach, kompletnie nie przypomina ludzkiej. I o tym będzie ten tekst. A konkretnie o przewodzie pokarmowym , który choć składa się z tych samych części co u nas, to ich rola i możliwości są zupełnie inne. A zatem zapraszam do fascynującej podróży przez końskie trzewia .
Zaczniemy historycznie. Konie żyją na ziemi ok. 50 milionów lat , zaś udomowione,i aprzęgnięte do pracy zostały zaledwie 6 tysięcy lat temu. Wtedy też zdecydowanie zmieniło się ich życie , w tym sposób jedzenia. Jako gatunek koń jest przystosowany do pobierania niskocukrowej, włóknistej paszy przez ok. 18 godzin na dobę, ciągle , w małych porcjach. I , póki co, nie zmienił tego proces udomowienia – ewolucja działa zbyt wolno i nie nadąża za cywilizacją. Do dzisiaj przewód pokarmowy tych zwierząt jest przystosowany właśnie do takiej pracy. Jak on zatem działa? I dlaczego mamy takie problemy z żywieniem koni? Dlaczego plagą są wrzody, kolki, zespoły metaboliczne, ochwaty, cukrzyce , alergie? Dlaczego musimy korzystać z pomocy końskich dentystów? Na te pytania postaram się odpowiedzieć analizując po kolei części przewodu pokarmowego i ich rolę w trawieniu.
Choć poszczególne elementy tego układu u ludzi i koni nazywają się tak samo, to jednak zdecydowanie różnią się, i budową, i funkcją. Zacznijmy po kolei.
JAMA USTNA
Tutaj pokarm musi zostać roztarty i zmieszany ze śliną. Do rozcierania służą zęby, które w przeciwieństwie do naszych, rosną całe życie. A skoro rosną , to i muszą się ścierać , i to równomiernie. I tak się dzieje, jeśli tylko koń ma dostęp do wystarczająco twardego pokarmu, który pobiera z poziomu ziemi. To ważne, bo przy innym poziomie łba, żuchwa nie pracuje prawidłowo i zęby ścierają się źle – powstają ostre krawędzie, które ranią policzki lub język i wtedy na ratunek musimy wzywać siłę fachową z wiertarką.
Ślina produkowana jest w ilości aż ponad. 30 litrów na dobę przez 3 pary dużych ślinianek, ale tylko wtedy , gdy koń żuje (u nas produkcja trwa cały czas). A zatem zbyt długie przerwy w jedzeniu powodują suchość w jamie ustnej , co zdecydowanie zwiększa ryzyko mikrourazów delikatnej błony śluzowej oraz sprzyja nadkwasocie , bowiem ślina zobojętnia kwas w żołądku . Wniosek z tego taki, że im koń je częściej , wolniej i w dodatku pokarm wymagający gryzienia i rozcierania, tym lepiej. I już na tym etapie warto się zastanowić jak do tego się ma szukanie najdelikatniejszego, drobnego sianka (bo grube i twarde jest złe), gniecenie owsa, mielenie siemienia lnianego czy podawanie miałkich, rozmokniętych pasz? Hmmm, raczej kiepsko się ma.
PRZEŁYK
U koni ten fragment przewodu pokarmowego jest wyjątkowo długi (zmierzcie sobie odcinek od końca ganaszy do mniej ięcej połowy kłody). W dodatku, jeśli koń je z opuszczoną głową, to ta rura biegnie pod górę! Jaka więc musi być tam silna mięśniówka by przepchnąć pokarm ! Ale, ale – jeśli koń je za szybko ( bo jest głodny, bowiem nie może pobierać pokarmu ciągle , tylko ma wydzielane posiłki) , pasza nie jest wystarczająco zmieszana ze śliną lub w kontakcie z wilgocią mocno zwiększa swoją objętość ( np. wysłodki) – mięśniówka nie da rady i przełyk się zatka. Nie polecam.
Druga ważna sprawa , poruszana już przy okazji spraw dentystycznych , to wysokość z jakiej koń je. Jakoś tak się utarło, że koń ma jeść ze żłobu zamontowanego na wysokości umożliwiającej wsypanie mu tam paszy bez schylania się (człowiek umie o siebie zadbać!), co ogólnie tłumaczy się zabezpieczeniem przed włożeniem doń nogi, tudzież ochroną przed zniszczeniem. No cóż, sęk w tym, że przy lekkim nawet przechyleniu głowy, zamyka się przełyk! Zobaczcie na zdjęciach.
Co stoi na przeszkodzie postawić przed koniem wiadro z paszą – na ziemi?
ŻOŁĄDEK
Tu dopiero jest moc niespodzianek! Po pierwsze – wielkość. W stosunku do rozmiarów konia, jego żołądek jest malutki. Widzieliście piłkę do rugby? To mniej więcej tak on wygląda. Twardy worek o nierozciągliwych , sztywnych ścianach o pojemności 9-15 litrów.
W środku dolne 2/3 wyścielone jest nabłonkiem gruczołowym produkującym kwas – cały czas, niezależnie od tego , czy koń je , czy też nie ! U nas produkcja rusza pełną parą wraz z rozpoczęciem kolejnego posiłku. I o tym chyba myślimy decydując o podawaniu koniowi 2 lub 3 posiłków na dobę. No , bo jaki byłby inny powód? Z pewnością nie fizjologiczny, bo tu raczej każdy świadomy koniarz powinien zadbać o stały dostęp do jedzenia. Oczywiście mam na myśli paszę objętościową , a jeśli podajemy również treściwą, to po pierwsze- należy zwrócić uwagę na jej objętość ( nie ciężar) , a po drugie – nie przywiązywać się do godzin podania , bo przecież gotowość do trawienia koń ma cały czas. Dobra, jest jeszcze górna 1/3 ścian, którą pokrywa nabłonek wrażliwy na kwas. Jeśli więc w żołądku nie ma wystarczająco pokarmu i koń się rusza , to chlapiący sok żołądkowy uszkadza tę cześć śluzówki , powstaje stan zapalny i w konsekwencji – wrzody. Profilaktyka tej choroby ( przynajmniej w zakresie żywienia ) jest dość prosta – wystarczy by koń miał wypełnione przynajmniej 2/3 żołądka pokarmem a kwas nie będzie chlupotał na ścianki! Jak się więc mają do tego pomysły ograniczania dostępu do paszy ? Efekty znamy – 80% koni sportowych, 58% rekreacyjnych i aż 90% wyścigowych – cierpi z powodu wrzodów!
A teraz przyglądnijmy się innemu aspektowi – sztywność ścian i objętość. No cóż, jeśli naczynie ma sztywne ściany i określoną objętość, to jeśli napełni się je zbyt dużą ilością „czegoś” to albo pęknie , albo się wyleje/wysypie. I tak też jest z żołądkiem – w ścianie obecne są receptory, które reagują na zwiększony nacisk i rozciąganie. To zabezpieczenie przed uzyskaniem rozwiązania problemu przepełnienia w trybie pęknięcia. Dlatego też pomimo błędów w karmieniu , pęknięcie żołądka zdarza się niezmiernie rzadko. Owe mechanoreceptory informując mózg o przepełnieniu powodują wysłanie do żołądka, a konkretnie do odźwiernika ( taka brama między żołądkiem a jelitem ) , informacji żeby natychmiast się otworzył i uwolnił żołądek od nadmiarów. I tak nadwyżka paszy trafia do jelita cienkiego. Ale, ale – jeśli pokarm nie przebywał odpowiednio długo w żołądku i nie został nadtrawiony kwasem , to nie jest odpowiednio przygotowany do dalszego trawienia i wchłaniania. I , krótko mówiąc, taki pokarm staje się trucizną. No i znowu zadam pytanie – jak się ma do takiego stanu rzeczy pomysł człowieka by dawać jednorazowo pół wiadra paszy? I zdziwienie – dlaczego ten koń chudnie ? Przecież tak dużo dostaje do jedzenia!!!! Otóż nie tędy droga – chcecie by koń przytył ? Dajcie zamiast 2 dużych posiłków 5 mniejszych, no i oczywiście stały dostęp do paszy objętościowej. Będzie sukces, chyba , że …. ale o tym w dalszej części.
JELITO CIENKIE
Do tej części przewodu pokarmowego powinien trafić pokarm już przygotowany wstępnie w żołądku, bowiem to właśnie tutaj u koni wchłaniają się białka i cukry, a pasaż przez tę część jest wyjątkowo szybki – 1-3 godzin. Jeśli więc białka nie są rozerwane przez kwas a cukrów jest za dużo – nie zostaną one wchłonięte i polecą dalej – a tam staną się czym ? To już było – trucizną! A zatem jeśli życzymy sobie , by nasz koń przyswoił białko , które ma w paszy , pilnujmy wielkości porcji. Nadmiar niewchłoniętego białka gnije i uszkadza florę bakteryjną w jelicie grubym – najważniejszej części przewodu pokarmowego u konia.
JELITO GRUBE
To tutaj zachodzi podstawowy proces trawienny dostarczający koniowi energii potrzebnej do życia. Zwierzęta te czerpią ją z lotnych kwasów tłuszczowych powstających w procesie trawienia włókna ( węglowodanów strukturalnych) . I to jest największa różnica między nami a końmi – dla nas włókno jest wypełniaczem poprawiającym perystaltykę , a dla nich- podstawą żywienia. Proponuję to podkreślić , może być wężykiem :-). Aby jednak włókno mogło być strawione niezbędna jest bardzo specyficzna flora bakteryjna , na którą składa się ponad 400 rodzajów drobnoustrojów, pierwotniaków i grzybów. Aby mogły one bytować w jelicie i pracować na rzecz konia, muszą mieć zapewnione odpowiednie pH – 6,7-7. Każda zmiana tego parametru niszczy te pożyteczne bakterie. Kiedy następuje ten proces? Ano na przykład wtedy, gdy koń dostanie za dużo skrobi , której nie wchłonie w jelicie cienkim i dostanie się ona do grubego , gdzie przekształcona w kwas mlekowy zakwasza środowisko. Albo wtedy, gdy jesteśmy zmuszeni podać leki z powodu choroby. Albo przy drastycznej zmianie jedzenia np. nagłe wyjście po kilku miesiącach na bogatocukrową trawę. I wiele , wiele innych sytuacji , o których trzeba myśleć na bieżąco. Wnioski ? Koń, który nie dostanie odpowiedniej ilości włókna – będzie głodował , nawet gdy zapewnimy mu odpowiednie ilości białka , cukru i tłuszczu. Skąd zatem pomysły na ograniczanie dostępu do paszy objętościowej? Skąd wielka popularność pasz treściwych ? I wreszcie skąd przekonanie, że jeśli koń dostanie 2-3 razy dziennie dobrą paszę , to powinien być piękny i zdrowy? Mam odpowiedź na to pytanie – bo zapominamy, że koński przewód pokarmowy jest zupełnie inny niż nasz! Jeśli my- ludzie – dostaniemy 3 bogate i zróżnicowane posiłki to nasz organizm będzie działał dobrze, bo dostaniemy wszystko , czego potrzebujemy do zdrowia , ale koń nie! Koń musi dostać włókno , a dodatkowe posiłki , które dajemy to raczej szeroko rozumiana suplementacja – dostarczamy w ten sposób potrzebne białko ( szczególnie aminokwasy egzogenne, czyli te, których koń sam wyprodukować nie potrafi ) , cukier potrzebny jako paliwo dla mózgu , tłuszcz, witaminy , makro – i mikroelementy. Są to składniki niezmiernie ważne , ale nadal podstawowe jest włókno! Ja widzę to tak – jeśli koń dostanie stały i nieograniczony dostęp do zróżnicowanej paszy objętościowej ( pastwisko + siano) to rolą dodatkowych posiłków jest dostarczenie tego, czego aktualnie najbardziej potrzebuje . To raczej możliwość dostarczenia czegoś „ekstra” np. dodatkowej energii, dodatkowych witamin , czy dodatkowego tłuszczu. I tu ma sens różnorodność pasz – odpowiednie ich dobranie zapewnia właśnie ten efekt . To trochę tak jak specjalistyczne żywienie u ludzi – inaczej je sportowiec , inaczej matka karmiąca, inaczej młodzież ,a jeszcze inaczej cukrzyk. Rozumiecie? To bardzo ważne, bo ….zmienne. Zmienia się stan zdrowia naszych milusińskich, ich wiek, obciążenie pracą , zmieniają się pory roku i wraz z nimi dostęp do pastwiska , pojawia się konieczność zmiany sierści i wiele , wiele innych zmian , a wraz z nimi powinno zmienić się karmienie w zakresie paszy treściwej, bo oczywiście objętościowa nadal jest priorytetem. Takie podejście jest trudne do zaakceptowania dla większości osób od lat opiekujących się końmi. I ja to rozumiem. Skoro przyzwyczaili się do podawania po pół wiadra owsa na posiłek i do tego siano i konie żyły , to po co to zmieniać? To, że czasami trafiał się ochwat, opoje, słaba wydolność , a konie żyły 15 lat , to norma. Dla tych ludzi tak, bo nie wiedzieli , że to nie jest normalne. Konie mogą w dobrej kondycji dożyć 30 lat i więcej , ale muszą mieć taką szansę, a jednym z jej podstawowych elementów jest żywienie zgodne z fizjologią tych zwierząt.
I na koniec mój ulubiony temat – PROBIOTYKI.
Choćbyśmy się nie wiem jak starali zapewnić naszym koniom naturalne warunki bytowania , to nie jesteśmy w stanie ochronić ich przed wpływem cywilizacyjnego zatrucia środowiska. Podobnie jak my, zjadają one całkiem sporo chemii obecnej wszędzie , ale dla nich ma to dodatkowy skutek – uszkodzenie flory bakteryjnej w jelicie grubym, a szczególnie w ślepym. To dzięki obecnym tam bakteriom konie potrafią trawić włókno! To dzięki nim potrafią syntetyzować część niezbędnych witamin. Każde zaburzenie w składzie tej flory odbije się na zdrowiu konia. Nie należy więc zapominać o okresowym wspieraniu tych zwierząt pro – i prebiotykami. To, moim zdaniem, absolutnie niezbędny warunek utrzymania konia w dobrej kondycje, co więcej, w wielu wypadkach, to podstawa powrotu do zdrowia po przebytej chorobie. Każdy stan zapalny w organizmie zaburza jego homeostazę , każde leczenie ,oprócz działań pozytywnych , działa uszkadzająco, a u koni niszczy potrzebne bakterie w jelicie. Zaryzykuję stwierdzenie, że w dzisiejszych czasach, dobry probiotyk „najlepszym przyjacielem konia jest” .
Czy po tej wędrówce przez przewód pokarmowy konia rozumiecie już dlaczego tak ważne jest, by zanim zdecydujemy się na taki czy inny rodzaj karmienia naszych kopytnych, sprawdzić, czy ich anatomia i fizjologia to udźwigną ? Czy to, co chcemy im zaproponować jest w zgodzie z ICH naturą, czy raczej z naszym przekonaniem? Wreszcie, czy pamiętamy, że żywimy konia a nie człowieka! Bo, oczywiście ten koń tak ma, ale tak, to znaczy INACZEJ.
Anna Rogoża, wykładowca, specjalista żywienia Akademii JNBT
01.01.2019r.